W końcu piątek.Można trochę odetchnąć.To był ciężki tydzień.Nawet bardzo.Przeżyłam dzisiejszą w sumie to wczorajszą już chemie i nawet dostałam z niej 5 :o Potem troszkę miasto,zakupy urodzinowe dla naszej kochanej Martynki a tak w ogóle to robimy ci jutro wjazd na chate ale co tam i vixim.Potem troszki z jutrzejszą solenizantką.Potem poszłam do domu zostawiłam książki i do drugiej Martyny i wróciłam sobie chyba po jedenastej i jakoś mi ten piątek zleciał.jest już po drugiej,siedzę i tak sobie myśle jakby to było gdyby.ja chcę już 1 lipca.ja chcę już nasze wakacje.ja już chcę plażę i ucieczkę od "tego". mam serdeczne dość
was.nie daje rady.co ja wam takiego zrobiłam?dajcie mi spokój.błagam ale czasem łzy same się do oczu cisną ale to nie ważne muszę być silna.wszystko jest jakoś przeciwko mnie -spoko przyzwyczaiłam się.było kiedyś dobrze?nie.nie mam siły pisać.muszę iść spać,wstać,posprzątać,iść do Oli a potem na urodziny boli mnie gardło a na dodatek moja ręka auu ale chyba najbardziej boli mnie to co bije we mnie, jak mu tam.. .serce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz